Piszę do Was ten list jeszcze z Polski. Jak z pewnością większość Was dobrze wie, w styczniu miałam zacząć moją misję w Domu Serca w Indiach, w Chengalpattu. Jednak sprawy związane z wizą,
a mianowicie czas związany z czekaniem na nią uniemożliwił wyjazd w planowym terminie. Wciąż jeszcze jestem w Polsce, w Domu Serca w Warszawie. Jednak u mnie i w związku z moim wyjazdem dużo zmian. Tak się stało, że nie dostałam wizy do Indii, była to wiadomość nieoczekiwana, bowiem nikt nie zakładał takiego zakończenia.

Pojawiają się różne pytania: dlaczego tak się stało? Czy Pan Bóg tego chciał bądź dopuścił to z jakiegoś powodu? Myślę, że teraz nie jest możliwe znalezienie odpowiedzi, może przyjdzie z czasem? Za kilka miesięcy, za kilka lat a może wcale? Po ludzku jest to niezrozumiałe, ale patrząc oczyma wiary, ma się zupełnie inną perspektywę. Pozostało zaufanie. Zaufanie w to, że On ciągle towarzyszy i prowadzi, nawet jeśli po ludzku wydaje się, że nic nie idzie jak powinno. Trzeba iść dalej z tym, co pokazuje nam cała rzeczywistość. Tak jest i w moim przypadku, a więc dostałam inne miejsce na moją misję — pojadę na drugi koniec świata, do Ameryki Południowej, do Peru a wcześniej, aby pomóc w Domu Serca w Rumunii przez kilka miesięcy, gdyż, w tym czasie bardzo brakuje tam wolontariuszy.

Dla mnie to ogromna radość powrotu choć na chwilę, do kraju już tak bliskiego mojemu sercu, kraju, gdzie przeżyłam swoją pierwszą misję. Także już z początkiem maja opuszczam mój piękny rodzinny kraj, aby jechać w nieznane albo i trochę już znane na początku, z wiarą i nadzieją, że to jest to, o co Bóg mnie teraz prosi.

Dalsza części listu w załączniku:
M. Wierciszewska 1 POLSKA-04.2023.pdf

Grupa dyskusyjna: